9 kwietnia 2018

KONCERTOWO-SPOTKANIOWO| KATOWICE |#KWIECIEŃ 2018 #1

WITAJCIE!

Tego postu miało dziś nie być, planowałam napisać dziś i jutro wstawić post z premierami (Bo to 10. dzień miesiąca), ale pewne wydarzenie z minionego weekendu sprawiło, że muszę to opisać Tutaj i dzisiaj - kilkanaście godzin po koncercie.

Dlatego zapraszam Was na Jedno-wydarzeniową i nietypową odsłonę cyklu Koncertowo-spotkaniowo!

ONE / ONI KOBIETOM - KATOWICE - 8. KWIETNIA 2018r.

Ten koncert nie był impulsem - choć grało tam kilku lubianych przez nas artystów, tylko ten wyjazd i bilety na to wydarzenie, kupiłyśmy już kilka tygodni/miesięcy temu. 

8.04 z samego rana, wyruszyłam z Warszawy do Katowic wraz z moją siostrą z wyboru, na koncerty w ramach wydarzenia z okazji 100 lecia nadania praw wyborczych kobietom.
Dali temu nazwę "One oni kobietom".
To wydarzenie miało dla mnie zupełnie inne odczucie, niż miało to wybrzmieć (wg samego podtytułu), ale o tym napiszę później...

--------------------------------------__________________-----------------------------------

Najważniejszym punktem dla nas, były koncerty, a zwłaszcza trzy ostatnie (a łącznie było 5 zespołów).
To wydarzenie miało się rozpocząć o 17 i tak się stało. Jednak główny element tego wydarzenia miał się rozpocząć - występy zaproszonych artystów - od 17.30.
--------------------------------------__________________-----------------------------------
 Jednak tak się nie stało i na salę widowiskową wpuścili wszystkich o kilka minut później. 
Pierwszą Artystka/Zespół występującym na scenie było mi w ogóle nie znane trio - Holly Blue. 
Zaczęła jeszcze później, niż nawet 17.40, gdyż przed nią na scenę weszli organizatorzy i zajęli kilka minut z jej czasu "antenowego". I ten fakt sprawił, że kolejne koncerty - zwłaszcza trzech ostatnich wykonawców, musiało swój występ skrócić o kilka numerów. 
Na jednej z ostatnich piosenek tego zespołu, dołączył Dziku... I wykonali jeden utwór po polsku.

--------------------------------------__________________-----------------------------------
Po Holly Blue, z wokalistką Sonią, była artystka, która kojarzyła mi się bardziej niż pierwszy zespół, a to ze względu na fakt, że widziałam jej zdjęcia u znajomego, który bywał na jej koncertach. Ta artystką była... Julia Marcell z zespołem..

--------------------------------------__________________-----------------------------------
Po Julii, następnym w kolejce na liście występujących na tym wydarzeniu był wokalista, na którego koncercie bywałam już nie raz... Krzysztof Zalewski był pierwszym artysta, któremu nie dali zagrać pełnego koncertu, ale niestety nie ostatnim.

Dwa miesiące wcześniej byłam na jego koncercie z okazji wydania płyty z piosenkami Niemena w innej aranżacji.[koncert opisze jeszcze niebawem]. Dlatego tez nie wiedziałam co będzie na koncercie w Katowicach - czy "Zalewski śpiewa Niemena", czy może utwory z płyty "Złoto" i "Zelig". Na szczęście dla mnie i Kasi - mojej siostry z wyboru, a pewnie także większej części widowni (jak nie wszystkich), były piosenki z dwóch pierwszych płyt, choć przeważały te z nowszej (z tych dwóch). 
Artysta, w połowie swojego występu, zeskoczył ze sceny i wszedł w publiczność, pomimo mikrofonu z kablem. Wtedy poza zespołem przy scenie znalazł się również i technik i trzymał mu ten kabel żeby zahaczył o nic i nie stało się nic niepożądanego.

--------------------------------------__________________-----------------------------------
Po Krzysztofie, na scenę wkroczyła Artystka, którą większość może kojarzyć z zespołem Varius Manx - była ich pierwsza wokalistką, a także z płyt z Johnem Porterem.
Wiecie o kogo chodzi? Oczywiście że o Anitę Lipnicką. 
Zespołem towarzyszącym Artystce, był zespół The Hats, w składzie z Bartoszem Niebieleckim [mężem Alicji Janosz - zwyciężczyni I edycji polsatowskiego Idola] na perkusji.
Wystąpili i zagrali piosenki z przede wszystkim które znalazły się na płycie Anity pt. Miód i dym.
Artystka tak się rozruszała, że o mały włos zapomniałaby, że to miał być jeszcze skrócony set z powodu opóźnionego otwarcia wydarzenia.

--------------------------------------__________________-----------------------------------

Po Anicie, gdy techniczni artystki zwinęli ze sceny sprzęt i inne kable, to po kilku minutach mógł się zacząć ostatni koncert tego wieczoru. Artysty, który przede wszystkim spowodował ten nasz wyjazd. 

ØRGANEK, bo o nim mowa. Wyszedł na scenie z kolegami, którzy zawsze, od początku mu Towarzyszą. I się zaczęło... Szaleństwo!- na scenie i poza nią.
Missisipi w ogniu, Kate Moss, Głupi ja, czy też O matko!
Zagrali również Wiosnę, która bardzo dobrze pasowała do pogody tamtego dnia.
I światła również były do niej dopasowane. Było tak bardzo kolorowo.
Tomasz również zagrał utwór wybrany przez żeńską część widowni - Autostradę 666.
Jednak ostatnim utworem, który wykonali na scenie, lekko naciągając cierpliwość swojego menagera i organizatorów - Był to tytułowy utwór z drugiej płyty - Czarna Madonna.

Jednak po skończeniu koncertu, ochrona pracująca na tym wydarzeniu, pośpieszała ludzi i pokazywała na wyjście.

--------------------------------------__________________-----------------------------------


Żałuję że na terenie przed wejściem na salę, gdzie grali koncerty, nie było możliwości nabycia płyt i innych akcesorii większości artystów. O tym, że można coś od nich kupić nie było mowy. A tym bardziej z nimi się spotkać i podpisać cokolwiek. Jednym wyjątkiem od tej reguły, był zespół Holly Blue. Ich wokalistka wspomniała o tej możliwości pod koniec swojego występu.

Choć zabrałam z Warszawy dwie płyty Krzysztofa Zalewskiego, nie brałam ich na teren wydarzenia, bo miałam właśnie takie przeczucie. Tym bardziej zostawiłam w swoim domku i w ogóle nie zabrałam ze sobą winyli Tomasza Organka, bo by sie pogniotły w podróży. Wiec ciągle mam coś do podpisu dla tego wokalisty.

--------------------------------------__________________-----------------------------------


Wracając do tego wydarzenia. Wracając do miejsca noclegu, który był od miejsca koncertów oddalony o około 200-600 metrów, stanęłyśmy w połowie drogi i spotkałyśmy się z członkiem ekipy zespołu. Ten mężczyzna ma wiele zadań do wykonania podczas każdego koncertu i nie tylko, wiec stwierdzenie sklepikarz byłoby nie na miejscu [ujmą]- ale jednak tak go spotkałam po raz pierwszy. On nas dwie juz poznaje na odległość i w ogóle jest przyjaźnie i sympatycznie nastawiony do innych ludzi obecnych na wielu koncertach.
I dzięki niemu, dowiedziałyśmy się, że artysta-wokalista, jeszcze jest w środku i że niebawem wyjdzie.

I wyszedł i przez kilka minut, postał przy nas i pogadał.

--------------------------------------__________________-----------------------------------


Podsumowując, koncerty były niesamowite/ rewelacyjne, ale organizacja była baardzo do kitu...
Ja że na koncerty jeżdżę z moja siostrą z wyboru, która ma problem z chodzeniem i utrzymaniem równowagi, pisałyśmy[ja albo ona] do nich wcześniej o wprowadzenie nas kilka minut wcześniej. Na teren MCK tak weszłyśmy - 5 minut przed innymi, ale na sale widowiskową już nie - a oto nam przede wszystkim chodziło. Dodatkowo, po występie pierwszego zespołu, poprosiłam kogoś z obsługi o krzesło dla mojej kompanki. Nie otrzymałam. 
Dzięki uprzejmości uczestników koncertu i muzyki wykonywanej przez Anitę Lipnicką, Kasia po prostu usiadła na podłodze i przesiedziała cały koncert tej wokalistki, by wystać na ostatnim, energicznym koncercie - ØRGANKA. A od 17, bo od tej pory cały czas spędziła stojąc, do 23. Minęło bite 6 godzin. Mnie, zdrowego człowieka bolały nogi, a co dopiero ją i inne takie osoby. Na sali przed koncertami widziałam inna osobę niepełnosprawną, na wózku inwalidzkim, która była od nas oddalona o kilka osób, w pobliżu głośników. Dodatkowo barierki nie miały prętów by osoby takie jak ta dziewczyna na wózku dobrze widziały. 

Poza tym ochrony było dużo przed wejściem na salę. A podczas koncertów, widziałam może dwóch, po jednym na każdym krańcu tego pomieszczenia. A co jeśliby ktoś zasłabł, albo zemdlał?
Pamiętam jak ja sama w zeszłym roku, zostałam na koncercie Tomka Organka z zespołem, przyciśnięta do barierek, że musiałam ukucnąć, bo zrobiło mi się słabo i mnie chwilę później, ochrona podnosiła i wynosiła spod sceny poza salę. Tam na szczęście nie byłyśmy tylko we dwie, ale dodatkowo było nas o dwie osoby więcej. Było to w Łódzkiej wytwórni. Tam była ochrona co chwila, a tu?

--------------------------------------__________________-----------------------------------


Po koncercie, wszystko nas zdenerwowało i opowiedziałyśmy t niektórym znajomym. Każdy kto o tym od nas dwóch usłyszał/przeczytał, był w szoku - nawet ci, którzy nas/jej nie znają.
Na wydarzeniu były jasno pokazane godziny początku pierwszego i kolejnych koncertów, tzw. Timetable, ale jak wiecie, wszystkich wpuścili o 17.30 i jeszcze była zapowiedź wydarzenia za jakiś czas, w Sosnowcu, też coś z kobietami... - I ma być tam autorka Sylwia Chutnik.

Jednak to, co się zdarzyło tam, w Katowicach, nie odpycha nas od wyjścia na kolejne koncerty. Od kilku tygodni/miesięcy mamy już kilka biletów w różne miejsca i różnorodnych Artystów, grających od popu do rocka - I tam się wybierzemy.
Jednak takie sytuacje sprawiają, że nie będziemy się więcej prosić ochronę, tylko będziemy pisać do menagmentów, czy organizatorów, czy właścicieli klubu, o pomoc we wcześniejszym wejściu.

Na początek 2 najbliższe niedziele to:
15.04 - Klub Stodoła - Anna Dąbrowska;
22.04 - Klub Progresja - Agnieszka Chylińska;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Disqus for recenzje wedlug natalii